strona główna // forum // chat // kontakt // dodaj do ulubionych // ustaw jako startową



Powrót do spisu



DEFINITYWNE PODSUMOWANIE SERII TR, ODC. 1



Za niecały rok na półki sklepowe trafi Tomb Raider. Całkowity restart znanej marki, zupełnie nowe spojrzenie na Larę Croft i jej historię. Będzie nowa biografia, nowe podejście do rozgrywki i najprawdopodobniej całkowicie nowa seria. Crystal Dynamics wiele ryzykują, próbując wywrócić do góry nogami założenia liczącego sobie ponad 15 lat cyklu.

Nie będziemy jednak bawić się w proroków, ani krytyków. Celem tej serii tekstów jest retrospektywne i obiektywne spojrzenie na dotychczasową historię cyklu Tomb Raider. W kolejnych odsłonach Definitywnego podsumowania serii będziemy sobie przypominać kolejne pełnoprawne przygody Lary. Czy seria Tomb Raider faktycznie pozostawała niezmienna przez ostatnie 15 lat? Ile rzeczywiście było tych sławnych „powrotów do korzeni”? Zapraszamy do lektury.


TOMB RAIDER (1996)



Pierwsza wielka przygoda Lary Croft całkowicie przedefiniowała pojęcie „elektronicznej rozrywki” - co do tego nie ma wątpliwości. Moglibyśmy w tym miejscu długo rozwodzić się historią rozwoju gier TPP (perspektywa trzeciej osoby) oraz nad lekko zapomnianym Fade To Black. Mimo że bohater tej gry (i biegający za nim kamerzysta) zaczął eksplorować trójwymiarowe środowisko jako pierwszy, to dopiero historia pani archeolog na dobre ukształtowała ten gatunek gier i stworzyła wzór, który potem był już tylko kopiowany i udoskonalany. O takich rzeczach możecie jednak poczytać w pierwszym lepszym artykule poświęconym historii serii Tomb Raider. Zastanówmy się lepiej co decydowało o tym, że każda kolejna odsłona przygód Lary miała swój własny, unikalny charakter. A także mniejsze bądź większe grono swoich przeciwników i zwolenników.

Zanim zaczniemy grać w Tomb Raidera z 1996 roku, warto uświadomić sobie jedno - ta gra to jedna wielka zagadka, którą gracz musi rozwiązać. Historia artefaktu Scion to jedynie pretekst do tego, by przegonić nas przez kilkanaście dużych i bardzo rozbudowanych (zwłaszcza jak na obecne czasy) leveli. W 1996 roku nikt nie myślał o długich, filmowo reżyserowanych scenkach, czy co rusz odpalających się skryptach. Liczyła się eksploracja. Powolne, czasami żmudne poznawanie kolejnych etapów. Nawet uczenie się ich na pamięć! Trzeba pamiętać, że gra docelowo tworzona była na konsole Saturn (ktoś ją jeszcze pamięta?) oraz PlayStation, gdzie nie mieliśmy możliwości zapisywania gry w dowolnym momencie! Stany gry zapisywało się przy specjalnych kryształach, dość skąpo rozmieszczonych zresztą. Po dokonaniu zapisu kryształ znikał, czasem trzeba było więc dobrze przemyśleć swoją decyzję. Już sam ten fakt ostro podkręcał poziom trudności, a to przecież dopiero początek. Tomb Raider jest grą unikalną w skali całej serii. To, co uderza gracza już od pierwszych sekund, to klimat. Niesamowita, przytłaczająca atmosfera osamotnienia. Najbardziej zbliżył się do niej jeszcze chyba tylko Tomb Raider: The Last Revelation, którym zajmiemy się kiedy indziej.

Niezależnie od platformy sprzętowej, na Larę czekało mnóstwo zagadek, setki pułapek oraz dziesiątki różnych przeciwników (głównie pod postacią zwierząt i mutantów). Co zabawne - wtedy nikomu specjalnie nie przeszkadzało, że Croft wyrzynała całe stada zwierząt, podczas gdy do ludzi postrzelać można było jedynie w kilku momentach. Dla odmiany, w wydanej 10 lat później Legendzie, wroga fauna ograniczała się już jedynie do kilku przedstawicieli kotowatych, bo nowoczesnej pani archeolog zabijanie zwierząt już nie przystało (ale demolowanie bezcennych zabytków i mordowanie setek ludzi już jak najbardziej).

Zróżnicowanie wszystkich elementów robiło 15 lat temu piorunujące wrażenie. Do tej pory żadna inna gra nie oferowała tylu atrakcji i przygód, które gracz miał okazję PRZEŻYĆ. Przeżyć, a nie oglądać na prerenderowanych filmikach. Warto tu przypomnieć chociażby pierwsze spotkanie z T-Rexem w poziomie The Lost Valley. Motyw ten przeszedł nie tylko do historii serii, ale także wszystkich gier wideo i często przytaczany jest jako jeden z najbardziej ikonicznych. Wbiegający na ekran tyranozaur jest tym, czym dla kinematografii wjeżdżający na stację parowóz – czyli jeden z pierwszych w historii filmów zaprezentowanych publicznie. Podczas projekcji wiele osób w popłochu wybiegło z kina. Zaginiona Dolina w TR1, to dopiero sam początek przygody.

W Tomb Raiderze Lara odwiedzała Peru, Grecję, Egipt oraz Atlantydę. Każdy zestaw leveli to odmienna stylistyka, klimat oraz charakterystyczne zagadki i pułapki. Wyraźny podział na kolejne, odrębne sekcje, stał się w pewnym sensie znakiem rozpoznawczym serii.

Po walce z T-Rexem czekała nas seria zagadek wzorowana na greckiej oraz rzymskiej mitologii (chociaż zdecydowanie odradzamy traktowanie TR jako pomocy naukowej), spotkanie z olbrzymim posągiem króla Midasa, którego dotyk mógł zamienić Larę w złoty posąg, czy wyjątkowy pojedynek z sobowtórem bohaterki. Wszystkie zagadki były bardzo oryginalne i innowacyjne i nikomu za bardzo nie przeszkadzał schemat związany z przełączaniem kolejnych dźwigni i przesuwaniem kamiennych bloków. Zwłaszcza, że każdy element robił wrażenie także za sprawą grafiki. Nawet teraz na próżno szukać w grach lokacji, które robiłby wrażenie takie, jak niektóre perełki z TR1. Olbrzymi Sfinks wybudowany wewnątrz ogromnej jaskini, czy kolosalne egipskie posągi ukryte pod powierzchnią wody, to tylko przykłady.

Skoki nad głębokimi dołami, wymijanie olbrzymich wahadeł, powolne kluczenie pomiędzy sterczącymi z ziemi ćwiekami - każda animacja bohaterki była pieczołowicie wykonana i dopracowana. Lara poruszała się z gracją i przechodziła płynnie z jednej czynności, do drugiej. Sam model bohaterki był zaskakująco „realistyczny” - zwłaszcza stożkowate piersi i kwadratowe dłonie, które dziś mogą budzić tylko uśmiech politowania. Z tymi ostatnimi Lara pożegnała się zresztą dopiero w The Angel of Darkness, 7 lat później.

Gra była piękna, długa i trudna. Nie można było liczyć na żadne podpowiedzi i taryfę ulgową. Tomb Raider zadebiutował w okresie, kiedy dostęp do Internetu nadal był drogim luksusem. Dlatego z wieloma problemami można było się męczyć nawet miesiącami. Owszem, obecnie Tomb Raidera można zaliczyć już bez najmniejszego problemu. Trzeba jednak liczyć się z tym, że to jedna z bardziej wymagających gier. Nie tylko ze względu na klimat, ale także archaizmy.

Obecnie najbardziej dokucza sterowanie, na które już wtedy narzekało wielu recenzentów. Nie zawsze jest ono precyzyjne, a Lara często reaguje z opóźnieniem. O ile na suchym lądzie idzie się przyzwyczaić, tak pływanie potrafiło wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwych. Nie pomagała także kamera, nad którą mieliśmy dość małą kontrolę. Wprawdzie kolejne odsłony serii nie przyniosły w tej kwestii większych zmian, ale stały się za to mniej toporne. Studio Core Design nie opanowało także w pełni silnika graficznego. Do dlatego właśnie Lara nie ma warkocza, a wersje na Saturna i PlayStation działają w mniejszej liczbie klatek na sekundę.

Z ograniczeniami technicznymi wiążę się jeszcze jedna, ciekawa kwestia. W Tomb Raiderze akcja niemal wszystkich leveli toczy się w zamkniętych lokacjach, gdyż Core Design nie poradzili sobie także ze stworzeniem wiarygodnego nieba. Wyjątkami są tutaj The Lost Valley, Colosseum oraz Sanctuary of the Scion, gdzie nieboskłon imitowany jest przez czarną otchłań. Potwierdził to całkiem niedawno twórca postaci Lary - Toby Gard. Wszystko dlatego, że do momentu premiery Tomb Raider Anniversary większość graczy sądziła, że Zaginiona Dolina umiejscowiona jest po prostu we wnętrzu olbrzymiej jaskini. Nic zresztą nie stoi na przeszkodzie, by nadal interpretować to w ten sposób. Pierwszy Tomb Raider jest przecież jedną z tych gier w których nasza własna wyobraźnia grała główną rolę w budowaniu klimatu.

Problemy te nie zmieniały jednak faktu, że Tomb Raider był grą nowatorską i wspaniałą. Zresztą nawet teraz może robić wrażenie klimatem i architekturą niektórych poziomów. Oczywiście o ile przymkniemy oko na charakterystyczną kwadraturę leveli, rozciągnięte tekstury oraz płaskie, dwuwymiarowe obiekty robiące za wystrój lokacji. Gra nadal pozostaje wielką i niesamowitą przygodą, którą powinien przeżyć każdy. Pierwszy kontakt z tytułem rzeczywiście może być ciężki, ale warto... trzeba dać mu szansę! To przecież wstęp do trwającej 15 lat przygody. Tomb Raider wyznaczył wiele nowych standardów, kopiowanych niejednokrotnie przez konkurencję i właściwie cały czas przez samą serię.

W kolejnej odsłonie Definitywnego podsumowania serii porozmawiamy o Tomb Raider II i zastanowimy się, dlaczego wielu uważa go za najlepszą część cyklu.

A co wy sądzicie o grach serii Tomb Raider? Pod adresem worldof@wp.pl czekamy na Wasze wspomnienia, przemyślenia i spostrzeżenia dotyczące każdej części. Najlepsze zostaną opublikowane, a wybrani autorzy - nagrodzeni zestawem Tomb Raider: Ultimate Edition. Za pomoc w realizacji konkursu dziękujemy firmie Cenega Poland - wydawcy gier z serii TR w Polsce.

Więcej o grze dowiecie się w naszym dziale Tomb Raider I.


K@t